„Sercem malowane” – to główne hasło wystawy malarstwa amatorskiego i rękodzieła, którego wernisaż odbył się 19 maja w Wiejskim Domu Kultury w Biesalu. Przyświecało mu motto Charliego Chaplina: „Nikt nie żyje dość długo, by stać się kimś więcej niż jedynie amatorem”. Autorkami prezentowanych prac są uczestniczki warsztatów plastycznych prowadzonych od wczesnej jesieni 2011 r. w miejscowym domu kultury przez Marię Sawicką, nauczycielkę-plastyczkę mieszkającą Guzowym Piecu, kochającą „dzielić się z innymi miłością do sztuki”. Przygotowania do samego wernisażu trwały tydzień, a może nawet dłużej. Odbiór prac, opis, aranżacja, montowanie, wysyłanie zaproszeń, plakatowanie, informacja, katalogi, sprawy poczęstunku i estetyki oraz wiele, wiele innych. Wszystko pod dowództwem Renaty Olwaszewskiej. Wreszcie w sobotę o godzinie 17 dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury Paweł Jarząbek dokonał uroczystego otwarcia wystawy, witając licznie przybyłych gości, przybliżając sylwetkę Marii Sawickiej i krótko charakteryzując jej działania. Kilka ciepłych słów pod adresem artystów i gości w imieniu wójta wygłosił przewodniczący Rady Gminy Jan Zalewski. Następnie głos zabrała Maria Sawicka, która dziękowała artystkom za miłą współpracę i nieukrywaną chęć czerpania wiedzy. Zapewniła, że ogromnie cieszy się z tego, że obudzona w nich pasja daje im dużo radości i że udowodniły jej, że w każdym wieku można realizować marzenia.

Rekordzistką w liczbie prezentowanych prac jest Sabina Próchniewska, bardzo skromna, zdolna i twórcza osoba, która została wyróżniona, otrzymując z rąk prowadzącej zajęcia puchar. Pozostali uczestnicy otrzymali wykonane własnoręcznie przez p. Marię pamiątkowe dyplomy.
Po części oficjalnej goście z rzucającym się w oczy zainteresowaniem przyglądali się prezentowanym pracom – barwnym i lekkim, wykonanym w różnych technikach malarskich, takich jak chociażby akryl, olej czy akwarela, przedstawiającym piękno natury i architektury, wyszywanym obrusom, serwetom, przedmiotom wykonanym z… makaronu i papierowej wikliny – wdając się w dyskusje na temat ich artystycznych walorów. Wszystko to odbywało się przy kawie, herbatce i swojskich wypiekach.
Oprawę muzyczną wernisażu zapewnił niezawodny zespół Ogrodowa Band z Gietrzwałdu i Podlejek, któremu z całego serca dziękujemy, tym bardziej że zrobił to fachowo i – jak się zdaje – z przyjemnością. Dla biesalskich artystów-amatorów był to wyjątkowy dzień wieńczący ich wielomiesięczny wysiłek. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że prezentowane przez nich prace nie wymagały nadmiernych komentarzy, bowiem ich nietuzinkowość oraz bezpośredni przekaz mówiły same za siebie. Dało się zauważyć, że w swoje dzieła wkładali całe serce, swój wolny czas i miłość – i to pewnie właśnie ta ostatnia pobudziła  ich zdolności manualne, ukryte czasem bardzo głęboko. Obejrzenie wystawy nie było dla mnie stratą czasu, wręcz przeciwnie, bardzo mi się podobała i poleciłabym ją każdemu, kto lubi oglądać dzieła sztuki, bo na pewno są to dzieła sztuki. Sercem malowane.

Elżbieta Altmajer