Jesień przestraja człowieka. Na swoje tory. Kolorami, krótkim dniem i chwilowo zamierającą przyrodą skazuje człowieka na pewne przemyślenia. Takie na przykład, że spadające liście z drzewa mają w sobie coś z ludzkich istnień. Wszystkie kiedyś od drzewa się oderwą. Jedne spadają szybko, prosto na ziemię. Inne spadają wolniej drgając i wirując. Jeszcze inne łapią wiatr i lecą dłużej niesione jego podmuchami daleko, czasem nawet wysoko ponad drzewo. Męczą człowieka takie liście, bo każą myśleć o swoim życiu. Czy lecieć prosto na łeb, na szyję? Czy może spróbować podlecieć wyżej, trochę zadrgać, zawirować? I jakby liści było mało to jest jeszcze muzyka. W Gietrzwałdzie rozpoczęły się zapowiadane wcześniej „Spotkania z Bardem” czyli spotkania z śpiewaną poezją, z piosenką z tekstem – jak kto woli. Otwierają przestrzeń dla myśli jeszcze lepiej niż spadające z drzewa liście. Pierwszym bardem, który 3 października wystąpił na deskach GOK-u był Wojciech Gęsicki. Jak można o nim przeczytać na jego stronie internetowej – „największy bard w Polsce”. Ci, którzy tak o nim napisali nie mieli z pewnością na myśli jedynie gabarytów pana Wojtka. Kompozytor, autor tekstów, konferansjer, wykonawca. Przez piosenkę mówi ludziom, że „trzeba być, być i marzyć, bo to z marzeń rodzi się przyzwoitość, z marzeń powstaje jedność serc (...)”. Na ciepłą atmosferę jaką potrafił wytworzyć podczas koncertu złożyły się na pewno: jego śpiew, zagajenia do publiczności między śpiewem, mądre i momentami zabawne teksty i muzyka z najwyższej półki, która powstała przy ogromnym udziale Rafała Grząki – prawdziwego wirtuoza akordeonu. Tylko siedzieć i słuchać. Zapomnieć się... Choć o ścieżkach wybieranych przez spadające liście Wojtek Gęsicki zapomnieć nie dał.

Karolina Kucharzewska